Trip of Lost Cities


Gra "Zaginione Miasta" ukazała się pierwotnie w 2005 roku w Niemczech wydana przez znaną firmę Kosmos, u nas nastąpiło to rok później za sprawą Galakty. Zaprojektowana przez matematycznego geniusza i guru eurograczy: pana Knizię, za sprawą prostych reguł, szybkiego czasu rozgrywki i dużej przyjemności z gry szybko zdobyła uznanie. Niekolekcjonerska karcianka, kojarząca się z pasjansem ale i z o wiele większymi możliwościami taktycznymi zyskała tez opinię gry idealnej do zabaw w parach mieszanych: podobno kobiety grające w Lost Cities zawsze były nią zachwycone. Na naszym rynku szybko zdobyła uznanie i popularność co zaowocowało w końcu wyczerpaniem nakładu.


Gra w wersji podstawowej składa się z talii 60 dużych, kolorowych kart, planszy oraz instrukcji. Karty podzielone na pięć kolorów ponumerowane od 2 do 10 przedstawiają kolejne etapy podróży do dziewiczych, legendarnych miejsc takich jak Atlantyda lub starożytne andyjskie wioski. Do tego dochodzą po trzy karty zakładów dla każdego z kolorów. 





Przygotowanie do gry jest banalne: tasujemy karty, rozdajemy obu graczom po 8, resztę kalii odkładamy zakrytą. Na planszy przedstawiającej nasze cele podróży musimy zbudować "wieżę" z kart o rosnącej wartości każdego koloru. W turze musimy położyć jedną kartę na planszy rozpoczynając lub kontynuując ekspedycję lub na jedną z kupek odkrytych poza planszą, osobną dla każdego z koloru. Następnie dobieramy jedną kartę z talii zakrytej lub kupki odkrytej. I tyle. Banalne? Owszem... ale daje mnóstwo frajdy... Do tego podchodzą karty zakładów które odpowiednią mnożą osiągnięty wynik, dając też czasem wyniki ujemne, oraz wyważanie strategii oczekiwania lub podróży... W praktyce wygląda to genialnie.

Na koniec tury następuje podliczenie wyniku obu graczy i lecimy dalej, momentami nasz pasjans zaczyna ocierać się o brydża... Jeśli ktoś nie chce oprzeć się tylko i wyłącznie na farcie i zacznie zliczać rzucone/ położone/ zakryte karty tez może przeżyć miły, umysłowy orgazm podczas tych czynności.
Gra cudowna, prosta, uwielbiana lub znienawidzona miała jedną wielką wadę: jej nakład uległ wyczerpaniu.

Dlatego powstał Trip.

Karty zostały zmniejszone (można teraz swobodnie grać nimi podczas podróży pociągiem), przeprojektowane (z wykorzystaniem obrazów mojego ulubionego grafika: Yerki), plansza została zastąpiona pięcioma kartami co jeszcze podniosło wygodę i komfort gry oraz zostały dodane karty rozszerzające możliwości gry dla 4 osób (dotychczas trzeba było wydać kasę na dwa pudełka, a reszta kart leżała odłogiem). dżentelmeni podróżujący do zagubionych, legendarnych miast zostali zastąpieni przez nieulęknionych psychonautów,
zagłębiających się w obce rzeczywistości.

Gra jest dobra. Powiedziałbym nawet, że bardzo. To prawdziwy złodziej czasu. Do spędzenia kilku miłych chwil z ukochaną wprost wyborna. Tylko, tutaj trzeba zastanowić się nad taktyką...

ToLC2 (karty+plansza)
TripDuo (2 graczy)
ToLC Exp (dodatek)
ToLC instrukcja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz